You are currently browsing the category archive for the ‘poza miastem’ category.

Chwila wytchnienia od miasta. Zrywają się kotwice z aluminiowych puszek/setki latawców nad plażą pustych ręczników
Zespół Mizeria: Joanna(v), Marek(g), Maciej(b), Mateusz(d) (gościnnie).

Modernizacja wsi objęła także sferę gospodarstwa domowego, w którym miały się pojawić zasady nowoczesnej organizacji. Upowszechnianiu nowego modelu racjonalnej kuchni służyły m. in. poradniki i podręczniki, prezentujące zasady funkcjonalnego urządzenia wiejskiego domu. Nie był to zresztą pomysł nowy, bo kontynuowano w ten sposób tradycję z lat trzydziestych, kiedy to powstawał Instytut Gospodarstwa Domowego, zajmujący się m. in. szeroko pojętym poradnictwem racjonalnego żywienia.

IMG_4891  „We Francji prace związane z organizacją gospodarstwa domowego prowadziła Paulina Bernege. W swojej pracy pt. O metodzie prowadzenia gospodarstwa domowego Bernege ustaliła, że prowadzenie gospodarstwa domowego, czyli zarządzanie nim, powinno się opierać o: -przewidywanie, czyli planowanie całego biegu życia rodziny, a w tym należy zaplanować zajęcia domowe, budżet rodziny, jego realizację, wyżywienie; – organizowanie, czyli uruchamianie wszystkich składników działania (ludzie, narzędzia i urządzenia, przedmioty i warunki pracy); – rozkazywanie, czyli decydowanie i wydawanie dyspozycji wszystkim osobom w gospodarstwie; koordynowanie, czyli działanie w celu łączenia elementów w jedną całość (…); – kontrolowanie, czyli czuwanie nad prawidłową realizacją prac, prawidłowym, gospodarowaniem pieniędzy, zasobami żywności itp.”. K. Pyszkowska, Gospodarstwo domowe. Zajęcia praktyczno-techniczne dla dziewcząt. Podręcznik dla zasadniczych i średnich szkół rolniczych, Warszawa 1974 (wyd. ósme z 1985, s. 326).

IMG_4893

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

„pociąg był mniej dyskretny i nadal takim pozostaje. Linia kolejowa, często wytyczana na tyłach zabudowań tworzących aglomerację, zaskakuje mieszkańców prowincji w ich intymnym zaciszu codziennego życia, już nie od strony fasady, lecz od ogrodu, kuchni czy sypialni.” (M. Auge, Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii hipernowoczesności, Warszawa 2010, s. 67). Fot. własne, miejscowości nadmorskie 2010.

Wczesne lata pięćdziesiąte, ledwie kilka miesięcy po śmierci Stalina. W ikonografii z tego czasu oczekujemy potężnych kobiet na rolniczych maszynach, gromkie hasła, socrealizm w rozkwicie. Ale w tygodniku Nowa Wieś było nieco inaczej, już wtedy (bo w latach 80-tych pojawiały się tu także zdjęcia zachodnich gwiazd). W środku – pierwsze powojenne komiksy, rysunek satyryczny, opowiadania. I kolorowa okładka a na niej oczywiście dziewczyny. Czasami w tunelu foliowym wśród pomidorów, czasami wśród chłopaków, w scenie niemal jak z Grease, a czasami w minispódniczkach przez krótkie m – w paradzie festiwalu młodzieży z Bukaresztu (miasto wyzwala, wiadomo). Jest rok 1953 a na okładkach widać anonsowany jest inny obyczajowo świat.

IMG_4056

IMG_4057

IMG_4055

IMG_2910

Poza miastem ruchy społeczne w ciągłym działaniu – trwa protest w sprawie likwidacji szkoły we wsi Dąbki (2014), fot. DK. Strona protestu na facebooku: >>> Dokumentacja: >>>

IMG_2746

Droga S3, okolice Biesiekierza (2014), fot. własne

antynorka2Manuel Castells w znanej pracy The City and the Grassroots stwierdza, że ruchy miejskie wyróżnia walka o miasto jako wartość użytkową, (city as a use value), o tożsamość (identity, cultural autonomy and communication) oraz o obywatelskość (teritorially based self-management). Ale czy istnieją ruchy wiejskie? Na czym miałaby polegać „wiejskość” sprzeciwu? Najlepszą odpowiedzią jest to, co dzieje się od 208 dni w Przelewicach (zachodniopomorskie). W dużym skrócie: mieszkańcy miejscowości słynącej z przepięknego ogrodu dendrologicznego i parku wspólnie (!)  z sołtysem i władzami gminy protestują przeciwko planom nielegalnej budowy fermy norek przedsiębiorcy z Danii (tam nie wolno uprawiać tego procederu), który choć nie otrzymał decyzji o warunkach zabudowy i pozwolenia na budowę, to na posiadanej przez siebie działce zaczął wylewać fundamenty i montować klatki dla zwierząt. Mieszkańcy zrobili blokadę, nie dopuścili do wwozu zwierząt. Teraz czekają na zatwierdzenie zmian w planie zagospodarowania przestrzennego i decyzje prokuratury i PIB w sprawie samowoli budowlanej (obie sprawy ciągną się od maja 2013). Pełna historia i dokumentacja znajduje się tutaj, wybrane relacje z pracy tutaj

p2

p1

Źródło: Przelewice.eu

To co wyróżnia ten protest, to jego niespotykana długość, wsparcie mediów, determinacja mieszkańców i umiejętność budowania koalicji (gminę Przelewice wspierają inne, gdzie nie udało się zablokować ferm norek założone przez mieszkańców stowarzyszenie szuka też innych porozumień – protestujacy biorą np. udział w kampaniach i protestach antyfutrzarskich). To już coś więcej niż tradycyjne NIMBY i LULU. Myślenie lokalne i działanie globalne, o którym piszą autorzy Antybezradnika właśnie ma miejsce w Przelewicach: jest tu i sprzeciw wobec mobilnego kapitału kolonizującego społeczności lokalne, sprzeciw wobec ponurej konsumpcji zbudowanej na cierpieniu, której symbolem jest futro, sprzeciw wobec inwestycji kosztem środowiska, niewiara w instytucje demokracji parlamentarnej i sprzeciw wobec złej polityce, bo przez głupią decyzję ministra Gawłowskiego norka zniknęła z rejestru gatunków obcych a pojawiła się w rejestrze gatunków hodowlanych. Czy nie takie same postulaty zgłaszają ruchy miejskie? A jednak widać tu obronę „wiejskich wartości” (nie, nie podejmę się zdefiniowania co to oznacza): autonomii i prawa do decydowania o sobie, samoorganizacji; pojawiły się też elementy lokalnej kultury w proteście – śpiewana była pieśń przeciw norkom na melodię ludową przez lokalny zespół.

przelewice1

Źródło: Przelewice.eu

To co ważne w działalności nowych ruchów wiejskich i miejskich, to uniwersalny charakter ich żądań, globalny wymiar protestu przeciw pomijaniu głosu obywateli, przeciw fasadowej demokracji, przeciw władzy kapitału nad interesem mieszkańców. Oczywiście w mieście – bardziej niż na wsi – ruchy społeczne potrafią skutecznie dzielić, tym bardziej, że część aktywistów nie wydaje się nie dostrzegać jak bardzo różne interesy jak bardzo różnych mieszkańców muszą zostać pogodzone w ramach miejskiej polityki. W Kongresie Ruchów Miejskich (przynajmniej pierwszym, w którym brałem udział jako obserwator) niewiele się mówiło na przykład o opiece przedszkolnej, o potrzebach ludzi starszych, nie wspominano o użytkownikach działek itd. Zarzut elitarności ruchów – zwłaszcza w sferze cyfrowych kompetencji – jest w niektórych przypadkach trafny. Ale wybudzenie obywatelskie jest faktem, może jeszcze nie dokonanym, ale na pewno ten proces już się zaczął. Na pewno w Przelewicach.

A o ruchach wiejskich  do przeczytania w tekście Aleksadry Bilewicz, a także tutaj, tutaj i tutaj

kajdanek_sub_malaZ cyklu: polecanki, dzisiaj Suburbanizacja po polsku – autorstwa – co ty ukrywać – koleżanki po fachu, Katarzyny Kajdanek. Rzecz jest świetnie wydana, porażająca chłodem okładka i papier, który uwielbiam pasują do treści. Mocna lektura, pokazująca jakie piętno odciska wyprowadzka na peryferia w biografiach mieszkańców i ich codzienności. Dobrze się to czyta i duża w tym zasługa odwagi autorki, żeby wykorzystać metody badań jakościowych. To w socjologii miasta prawdziwa rzadkość: o ile jeszcze w pracach antropologizujących – nad tożsamością, postrzeganiem przestrzeni, doświadczaniem miejsc – nie są niczym niezwykłym, o tyle w pracach podejmujących „twarde” tematy, takie jak miejska ekonomia, problemy miejskiego transportu, zmiany demograficzne, „przeobrażenia  struktur społeczno-przestrzennych” dominują metody ilościowe. Tutaj natomiast mamy twardy, „pozytywistyczny” temat, do którego w sensowny sposób zatrudniono metody jakościowe (żeby nie było tak różowo: nie mogłem tylko znaleźć nigdzie informacji o liczbie przeprowadzonych wywiadów, gdzieś rozbudowany opis metodologiczny się zapodział…).

Problem jest ciekawy: ok, ludzie wyprowadzają się powiedzmy ze Szczecina do powiedzmy gminy Dobra, Mierzyn, Kołbaskowo i conieco wiemy już o motywach i konsekwencjach takiej migracji. Ale co powoduje, że mieszkańcy np. Goleniowa czy Choszczna decydują się na wyprowadzkę na przedmieścia, można by zapytać – co to za zmiana? I o tym właśnie jest ta książka. Wyprowadzka z miast małych i średnich ma inny charakter niż podmiejska ucieczka z wielkiego miasta – nie ma tutaj, jak pisze autorka, tak silnej motywacji antymiejskiej i prowiejskiej. Ale konsekwencje mogą być podobne – te dla psychiki, dla życia rodzinnego, dla więzi społecznych, dla pogłębienia się kryzysu miast, także tych mniejszych.

Dla mnie najciekawsze są kwestie niezadowolenia i roszczeń. Mieszkańcy przedmieść (i dużych i małych miast) mają pretensje do władz gminy: najczęściej są to kwestie jakości życia i podmiejskiej infrastruktury, czasami podnoszą kwestie obywatelskości i udziału w procesach decyzyjnych. O ile jednak ruchy miejskiej w Polsce próbują przekroczyć lokalność swoich żądań i szukają porozumień (czego przykładem jest oczywiście Kongres Ruchów Miejskich), o tyle roszczenia mieszkańców przedmieść (zwłaszcza dużego miasta) nie przekładają się ani na powstanie podmiejskich ruchów społecznych ani na poszukiwania wspólnoty problemów. Może brak zakorzenienia, przewaga egoistycznych interesów wykluczają zbudowanie wspólnoty politycznej? Może mieszkańcy suburbiów skazani są na „podmiejską obojętność”?

K. Kajdanek (2012), Suburbanizacja po polsku, Nomos: Kraków >>>

Dożynkowe chochoły ze słomy posadzone na fotelach, wieś Jaglisko (trasa Choszczno-Dobiegniew). 1 września 2012, fot. własne.